Żołnierze Wyklęci walczyli o wolną Polskę. Nie było to puste hasło czy wyrysowana sztucznie granica na mapie, ale Polska rozumiana jako wspólnota ludzi połączonych pochodzeniem, językiem, kulturą, religią. Walczyli dla siebie, dla swoich bliskich, dla rodaków współczesnych i przyszłych. Ich poświęceniu i patriotyzmowi zawdzięczamy dziś naszą wolność.
Biorąc udział w Biegu Tropem Wilczym, oddajemy hołd konkretnym ludziom, a nie postaciom z legend. Honorujemy Zaporę, Roja, Inkę… Ludzie są historią tego biegu, ale też celem.
Zaczęło się dziesięć lat temu, gdy dwóch harcerzy postanowiło wziąć w swoje ręce kwestię należytego uhonorowania Niezłomnych, o których wtedy jeszcze niewiele osób słyszało. Oczywiście, podręczniki do historii wspominały o żołnierzach walczących po wojnie, ale w powszechnej świadomości Żołnierze Wyklęci funkcjonowali raczej słabo. Wspomniani harcerze zebrali kilku znajomych i w chłodny, pierwszy dzień marca 2013 roku przebiegli symboliczny dystans, upamiętniający bohaterów. Żeby być jak najbliżej nich, na trasę wybrali podwarszawskie lasy – naturalne schronienie Wyklętych.
Bieg się rozrastał, a niezwykłych ludzi i niezwykłych historii przybywało. Podczas jednej z edycji, gdy pracownicy Fundacji Wolność i Demokracja, organizatora biegu, dopinali ostatnie sprawy, do biura, w którym pracowali, zapukał starszy pan. Lekko zgarbiony, szczupły, elegancko ubrany, zapytał, czy to tutaj można zapisać się na Bieg Tropem Wilczym. Rejestracja prowadzona była przez Internet, ale że pan nie potrafił korzystać z komputera, zaprosili go do środka, poczęstowali herbatą i pomogli się zapisać. Przy okazji mężczyzna opowiedział o sobie, o tym, że znał wielu żołnierzy podziemia i jak starał się im pomagać. Mimo wieku i widocznych już problemów z poruszaniem się, czuł wielką potrzebę wystartowania w biegu, by uczcić pamięć poległych.
Innym razem, przy okazji corocznej zbiórki krwi, do biura zgłosił się biegacz. Nigdy wcześniej nie oddawał krwi, ale że startował w Tropem Wilczym, koniecznie chciał się przyłączyć do akcji. Po pobraniu krwi i poddaniu jej standardowemu badaniu wykryto u niego groźną dla życia chorobę, we wczesnym stadium. Dzięki temu, że stało się to szybko, udało się go wyleczyć. Rok później przebiegł dystans 10 kilometrów, a na mecie czekała na niego żona, dzieci i tort. Zbiórka krwi jest już nieodłącznym elementem Tropem Wilczym.
Ile niezwykłych historii zdarzyło się we wszystkich, blisko 400 miejscowościach w Polsce i na świecie, w których organizowany jest bieg, tego pewnie nie da się zliczyć. Ilu wspaniałych ludzi kryje się za nimi – tego również nie sposób oszacować. Jedno jest pewne: każdego roku rzesze działaczy lokalnych, nauczycieli, trenerów, historyków, pracowników klubów sportowych i zwykłych biegaczy w pierwszych dniach marca poświęcają swój czas, żeby oddać hołd Żołnierzom Wyklętym. Potrzeba serca nakazuje im działać, krzewić postawy patriotyczne i po prostu pamiętać o, przecież tak nieodległej, historii. To oni są sercem Biegu Tropem Wilczym. Za ich postawę Fundacja Wolność i Demokracja serdecznie im dziękuje.
Przez ostatnie dziesięć lat bieg rozlał się na całą Polskę, a nawet inne kontynenty. Tradycja biegania w lasach i parkach miejskich, symbolicznie nawiązująca do wilczego tropu, który zostawiali za sobą Niezłomni, jest kontynuowana. Herbertowskie strofy: „Ponieważ żyli prawem wilka/ historia o nich głucho milczy/ pozostał po nich w kopnym śniegu/ żółtawy mocz i ten ślad wilczy” – są pamiętane.
Bądźmy razem 6 marca, niech w tę dziesiątą, jubileuszową edycję biegu, głośno i donośnie, po raz kolejny, wybrzmi CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!