Wieszanie partyzantów w Dębicy
Po kapitulacji III Rzeszy w miarę umacniania się komunistycznych rządów w Europie Środkowo-Wschodniej coraz trudniej było na Zachodzie zweryfikować, co tak naprawdę dzieje się za tzw. żelazną kurtyną. Zarówno władze emigracyjne, jak i rządy państw zachodnich musiały polegać na informacjach z wewnątrz, dostarczanych za pomocą antykomunistycznych organizacji konspiracyjnych i sieci kurierskich. O tym jak ważna była praca wywiadowcza podziemia pokazuje tragiczna historia partyzantów Jana Stefki „Mściciela” powieszonych w roku 1946 w Dębicy.
Oddział NSZ „Mściciela” powstał w styczniu 1946 roku w Golcowej i Domaradzu w powiecie brzozowskim, w okolicy Krosna na Podkarpaciu. Kilkunastu partyzantów podjęło wówczas walkę z tworzącym się jeszcze komunistycznym reżimem. W czasie swojego krótkiego istnienia wykonał kilkadziesiąt akcji. Rozbrajał posterunki MO, żołnierzy WP, likwidował agentów i funkcjonariuszy bezpieki. 19 lutego 1946 roku komunistom udało się rozbić oddział. Dzień wcześniej partyzanci „Mściciela” uderzyli na posterunek MO w Przecławiu oraz przeprowadzili kilka akcji ekspropriacyjnych w okolicy. Partyzanci planowali także uprowadzić mieszkającego nieopodal członka PPR Alojzego Popiela, za którego chcieli wymienić dwóch wcześniej aresztowanych partyzantów. Nie zastali go wobec czego zabrali jego żonę i ruszyli w drogę powrotną. W okolicy Grudnej Górnej oddział został zaatakowany w ramach akcji pościgowej przez oddział złożony z UB, MO i wojska. W walce poległo czterech partyzantów, dziewięciu aresztowano, a pozostałym udało się zbiec. Jednostka „Mściciela” poszła w rozsypkę. Złapanych partyzantów komuniści poddali brutalnemu śledztwu w Dębicy, a następnie odesłali do Rzeszowa, gdzie czekać ich miała publiczna rozprawa. Wyroki jakie zapadły w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie były bardzo surowe. 25 czerwca 1946 roku komuniści skazali na karę śmierci pięciu partyzantów „Mściciela”: Józefa Grębosza, Franciszka Nostera, Józefa Kozłowskiego, Jana Gomółkę i Zygmunta Ząbka. Trzech pierwszych miało zostać powieszonych w Dębicy na oczach mieszkańców.
Na wykonanie wyroku komuniści wybrali środę. Był to dzień targowy, w trakcie którego na rynku w Dębicy gromadziły się tłumy mieszkańców z okolicznych wsi i miejscowości. Komunistom zależało na tym, żeby jak najwięcej ludzi zobaczyło egzekucję. Tak bardzo chcieli sterroryzować polskie społeczeństwo, że pod wystawioną na rynku szubienicę siłą zgromadzili nawet młodzież szkolną! Egzekucja na rynku w Dębicy odbyła się o godz. 12:30 dnia 10 lipca 1946 roku. Po zapędzeniu ludzi na rynek, na miejsce przyjechał samochód ciężarowy ze skazańcami. Kat w czarnym kapturze, założył partyzantom pętle na szyje, a następnie dał sygnał do odjazdu samochodu, tym samym usuwając im grunt spod nóg. Jeden z partyzantów tuż przed śmiercią krzyknął: „Ginę za ojczyznę, precz z komuną. Niech żyje Bór Komorowski”. Józef Grębosz został powieszony, mimo iż miał ciężkie rany postrzałowe odniesione podczas walki w okolicy Grudnej Górnej.
Egzekucję widzieli m.in. lokalni członkowie podziemnego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Nie mieli szans zapobiec zbrodni, jednak postanowili udokumentować ją i pokazać światu prawdziwe oblicze komunistycznego reżimu. Józef Stec ps. „Jod”, szef wywiadu WiN w okolicy wspólnie z lekarzem Stefanem Zdanowskim wykonał zdjęcia z balkonu mieszkania Antoszewskich, który znajdował się na rynku. Fotografia została następnie przekazana przez kurierów WiN-u przez „zieloną granicę” do Londynu. W krótkim czasie została opublikowana w zagranicznej prasie i wywołała ogromne poruszenie. Pokazywała bardzo dobitnie, jakie praktyki stosuje władza komunistyczna podczas instalowania się w Polsce. Czerwoni dygnitarze byli wściekli. Za wszelką cenę chcieli wytropić osoby odpowiedzialne za ujawnienie powieszenia. Wkrótce udało im się zdekonspirować zarówno Józefa Steca i Stefana Zdanowskiego. Obaj działacze, poddani ciężkim torturom w czasie śledztwa w Państwowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Dębicy, zostali skazani na kary wieloletniego więzienia.
Nie zmieniło to jednak faktu, że całe wydarzenie nie było dla komunistów katastrofą. Późniejsze wydarzenia pokazały, że opór polskiego społeczeństwa trwał mimo brutalnych prób złamania go, a na samym Podkarpaciu nadal działały liczne oddziały partyzanckie. Zdjęcie egzekucji które ukazało się w zachodnich mediach pokazało prawdziwą naturę „Polski ludowej”, a wizerunkowej straty nie dało się niczym zrekompensować.
Stanisław Płużański